Czysty las
Treść
Rozmowa "Dziennika" ze Zbigniewem Gryzło, nadleśniczym z Nawojowej
Mamy wiosnę, najpiękniejszą porę roku. Pewnie dużo drzewek posadziliście na terenie Nadleśnictwa Nawojowa?
- Właśnie kończymy nasadzenia, robi się ich jednak mało. Od wielu lat bowiem preferujemy gospodarkę naturalną. W naszym regionie lasy były mało zniszczone, zachowało się dużo form naturalnych. Praktycznie jodły i buki w Beskidzie Niskim i Sądeckim są w 90 procentach naturalne. Przyjęliśmy więc zasadę, żeby jak najmniej ingerować w przyrodę i jak najlepiej pielęgnować to, co ona sama tworzy.
W całej Polsce od dwóch lat prowadzona jest akcja "Czysty Las". Na czym ona polega?
- Z Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych poprzez Regionalną Dyrekcję otrzymaliśmy w br. na ten cel 26 tys. zł. Zatrudniliśmy dwóch bezrobotnych na pół roku. Patrolują szlaki turystyczne, zbierają śmieci, papier, puszki po piwie, kartony, plastikowe butelki. Mają też wynajdywać dzikie wysypiska, gdzie potrzebna jest koparka. Efekty ich pracy są już widoczne. Obszar naszego nadleśnictwa jest atrakcyjny turystycznie i przyrodniczo. Uhryń, Feleczyn, Łabowska Hala są bardzo chętnie odwiedzane. Zauważyliśmy, że z roku na rok dewastacja jest coraz mniejsza. Jedni turyści uczą się od drugich. Konkursy zorganizowane ostatnio przy wsparciu LOP: "Czysty Las" i "Nie wypalaj traw" miały za cel pokazanie młodzieży, że trzeba chronić to, co nam natura dała.
Jednak pseudoturyści i niektórzy mieszkańcy naszego regionu śmiecą nadal!
- Niestety, tak. To przykra sprawa. Ostatnio Straż Leśna pojechała do przypadku zgłoszonego przez sąsiadów i to do miejscowości, która za darmo daje worki i organizuje wywóz odpadów. A tymczasem jeden z gospodarzy za płotem koło potoku urządził sobie wysypisko. Trudno to zrozumieć. Bardzo ważną sprawą w naszym górskim terenie są przydomowe oczyszczalnie ścieków. To jest w tej chwili podstawowy problem, który musi być szybko rozwiązany. Z tej bowiem strony jest największe zagrożenie dla środowiska.
Nieraz ciszę w ostępach leśnych także w okolicach Nawojowej zakłóca warkot samochodów. Co Pan na to?
- Na teren lasów nie wolno wjeżdżać samochodami. Bardzo rzadko wydajemy zezwolenia na wjazd, i to w uzasadnionych przypadkach. Otrzymują je czasami placówki badawcze, inwalidzi, kombatanci, którzy u nas organizują sobie zloty. Generalnie nie ma wjazdu do lasu. Bardzo nas za to chwalą prawdziwi turyści, wędrowcy, których denerwują auta mknące polnymi dróżkami.
Co na to Straż Leśna?
- Nigdy od razu nie karzemy ludzi. Najpierw stosujemy pouczenia, one odnoszą lepszy skutek niż grzywny. Ponadto ustawiamy znaki zakazu, rogatki. Jeśli jednak to nie pomaga, to nakładamy kary, od 50 nawet do kilku tysięcy zł. Inny bardzo poważny problem to rozpalanie dzikich ognisk w lesie. To bardzo niebezpieczny proceder. Może nie na wiosnę, ale już w czerwcu, lipcu, kiedy trawy i ściółka są wysuszone, to jest groźne. Wtedy lasy są kontrolowane codziennie. Pilnuje Straż Leśna, mamy stałe dyżury. Gdyby, nie daj Boże, ogień pojawił się gdzieś wysoko w rejonie Jaworzyny, Runku, Łabowskiej Hali, gdzie praktycznie nie ma dojazdu, mogłoby spłonąć wiele hektarów lasów. Ludzie czasami nie zdają sobie sprawy z tego, że długo nie koszona trwa, niby zielona, ma w spodzie torfiastą formę, która się świetnie pali. Każdy niedopałek papierosa może spowodować tragedię.
W rejonie Łabowskiej Hali można zobaczyć mnóstwo powalonych i wyciętych buków...
- To nie jest przejaw rabunkowej gospodarki, to są drzewa uszkodzone przez sadź w ubiegłym roku. Sytuacja była taka, że lodu na gałęziach na jednym metrze było od kilku do kilkudziesięciu kilogramów. Drzewostany nie wytrzymały takiego ciężaru. Kataklizm dotknął powierzchnię od kilkudziesięciu do kilkuset hektarów. Tam jednak nie będziemy sadzić drzewek. Przyroda sama zareagowała, obsiew w tych miejscach był bardzo duży. Nie ma więc tam zagrożenia, że las wyginie.
Rozmawiał
Piotr Gryźlak
Artykuł z Dziennika Polskiego z dn. 18-05-2004
Autor: DW